środa, 26 września 2012

13.

O tym, że szukam mieszkania powiedziałam Mu w pewien sobotni poranek. Spojrzał na mnie smutno i zapytał dlaczego. Wyjaśniłam, że muszę chronić córkę, że nie mam prawa niszczyć Jego kariery, Jego życia... Wyszedł. Było mi źle. Próbowałam wykonywać normalne czynności, ale nic mi nie wychodziło. Wrócił, od razu przyszedł do mnie, uklęknął i powiedział:
- Wyjdź za mnie.
To nie było pytanie. To było stwierdzenie wypowiedziane stanowczym tonem i potwierdzone wbitym w moje oczy błękitnym spojrzeniem. Nogi mi się ugięły. Musiałam usiąść. "To sen" krzyczał jakiś głosik w mojej głowie "to się nie dzieje naprawdę". Ale to była prawda. Kontynuował:
- Kocham Cię. Ty mnie nie kochasz, wiem, ale dobrze się dogadujemy. Kocham Twoją córkę. Chcę być dla niej ojcem.
- Ale... - próbowałam coś powiedzieć.
- Wiem, że masz wątpliwości - przerwał mi - Przemyśl to. Nie będę Cię do niczego zmuszał. Mogłoby być tak, jak teraz.
- Ale...
- Daj mi skończyć. Nie zostawię Cię nigdy. Przepiszę dom na Ciebie, żebyś czuła się bezpiecznie. Po prostu ze mną bądź.
- Ale ja Cię kocham! - wreszcie udało mi się dokończyć - Nie chcę Twojego domu.
- Nie podejmuj decyzji od... - zatrzymał się, jakby coś do Niego dotarło - Coś Ty powiedziała?
- Kocham Cię.
- Ale... Bo... Jak to możliwe?
Wzruszyłam ramionami z uśmiechem:
- Nie wiem. Tak wyszło. Czy to zmienia Twoje plany?
Poderwał się i przyciągnął mnie do siebie
- Oczywiście, że to wszystko zmienia! - musnął lekko ustami moje czoło - Teraz nie masz już wyboru - przeszedł na policzek - wyjdziesz za mnie - powiedział docierając do ust.
Jak ja długo na to czekałam! Miał rację. To zmieniało wszystko.
- Oczywiście, że za Ciebie wyjdę - roześmiałam się radośnie, a On zamknął mi usta pocałunkiem. Było w nim tyle pasji, tęsknoty... 
Kiedy kochaliśmy się po raz pierwszy? Cóż, można powiedzieć, że nasza córka bardzo się starała, żeby do tego nie doszło. W końcu jednak musiała zasnąć, nawet ząbkujące dzieci potrzebują snu. Zrozumiałam wówczas, że wreszcie znalazłam swoje miejsce. Teraz wiedziałam to już na pewno.

Nie chciałam się spieszyć ze ślubem. Po co mi ślub? Miałam już wszystko, czego chciałam. To On naciskał. Ślub musiał być cywilny, wiesz, że On był już kiedyś żonaty. Nie przeszkadzało mi to. Nie potrzebowałam całej tej otoczki, a z kościołem od dawna było mi nie po drodze. Nie chcieliśmy głośnego wesela - postanowiliśmy zorganizować tylko niewielkie przyjęcie dla najbliższych osób. Kierowana impulsem wysłałam Tobie zaproszenie. Nie wiem, co sobie wtedy myślałam. Nie rozmawiałam z Tobą przecież od kiedy wyszłam ze szpitala. Regularnie wysyłałam Tobie zdjęcia, tak jak prosiłeś. Nie sądziłam, że przyjdziesz. Kiedy zobaczyłam jak wchodzisz do urzędu pomyślałam, że jeszcze wszystko między nami może się zmienić. Że może być jak dawniej. Przyszedłeś, więc w jakiś sposób wciąż Tobie na mnie zależało...


W piątek spotkamy się tu po raz ostatni.

12 komentarzy:

  1. O nie, ten ślub musi dość do skutku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi? Nic nie musi ;)

      Usuń
    2. No właśnie musi, ja nie widzę innej opcji.

      Usuń
    3. Czasem dzieją się rzeczy, których nasza wyobraźnia nie ogarnia ;)Mogę zdradzić tylko, że ktoś będzie szczęśliwy, więc będzie to happy end.

      Usuń
  2. Jak cudownie, ojejciu! Piękny rozdział. Szkoda, że został już tylko jeden...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Mi też jest przykro, ale nie chcę przeciągać.

      Usuń
  3. Jeszcze tylko jeden?? :( Piękne opopwiadanie :) Zapraszam na TRZECI rozdział na http://podrozjakzmarzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Ja Cię w cale o plagiat nie oskarżam ;p Potwierdzam tylko to, co powiedziałaś ;p Mają podobne elementy, ale są całkowicie różne :D
    Winiarowi trzeba było powiedzieć wcześniej, że się wyprowadza, to szybciej by się chłopak zebrał ;p Dobrze, że w końcu zrozumieli kim na prawdę dla siebie są.
    Tylko czy przypadkiem pan Doktor jeszcze nie namiesza?
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem. Trzeba mieć niezłą wyobraźnię, żeby zobaczyć tu plagiat. Chociaż gdybym nie zajrzała kiedyś do Ciebie przed wrzuceniem kolejnego rozdziału to wyobraźnia nie byłaby potrzebna... Do dziś się zastanawiam jakim cudem napisałyśmy wtedy coś tak podobnego. Nawet niektóre zdania były niemalże identyczne...
      Czy doktorek namiesza będzie wiadomo jutro.
      pozdrawiam

      Usuń
  5. No w końcu wyznali sobie miłość. Tylko niech ten doktorek nie namiesza! Czemu już koniec? Mam nadzieje, że masz nowe opowiadanie które niedługo ujrzy światło dzienne na blogu? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowe opowiadanie jest. Czy się Wam spodoba - nie wiem. Szczegóły podam jutro.

      Usuń