piątek, 21 września 2012

9.

Nie wiem kiedy Go pokochałam. To nie było jak grom z nieba, to musiało się stać stopniowo. Może kochałam Go już wówczas, gdy męczona mdłościami leżałam na podłodze łazienki a On przyniósł mi wodę z imbirem mówiąc, że Jego byłej żonie pomagała... Może kochałam go już wtedy, gdy płakałam histerycznie, że jestem beznadziejna, a On mnie przytulił, pocałował w czoło i powiedział, że nawet nie wiem, jak bardzo się mylę. Może kochałam Go już, gdy zaproponował spędzenie Świąt we trójkę z Jego synem. To były piękne Święta. Spokojne jak nigdy wcześniej, pełne radości i nieznanego mi ciepła. Wieczorem siedzieliśmy razem przy kominku i czułam, że mogłabym tak zostać już na zawsze.

Sylwestra spędziłam sama. Wiesz, że nigdy nie rozumiałam tego szału związanego z ostatnią nocą w roku.  Potrzebowałam spokoju, nie chciałam spotkać Ciebie z kolejną dziewczynką. On poszedł na tą waszą imprezę sam. Ty nie byłeś sam...

Pewnie kochałam Go już, gdy zaproponował, że zawiezie mnie na kontrolne badanie. Pogoda nie rozpieszczała, padał śnieg, wiał wiatr. Siedzieliśmy w poczekalni gdy lekarz mnie wywołał. Spojrzał na Niego i stwierdził, że możemy wejść razem. On patrzył na mnie z niemą prośbą w oczach więc kiwnęłam głową wyrażając zgodę. Widziałam zachwyt, kiedy patrzył na nasze dziecko na monitorze. Gdy lekarz pogratulował nam zdrowej córki, nie sprostował, tylko uśmiechnął się i ścisnął moją dłoń. A ja... Ja byłam przerażona... Wtedy właśnie dotarło do mnie, że Go kocham.

Kiedy wróciliśmy do domu zniknęłam w swoim pokoju tłumacząc się zmęczeniem. "To niemożliwe"  powtarzałam sobie "przecież to tylko przyjaciel". Jak to się stało? Nie wiem. Myślałam, że już zawsze będę sama. Że będę tylko ja i nasza córka. Nie wierzyłam, że mogłabym jeszcze kiedyś się zakochać, a stało się to tak szybko. Zaśmiałam się gorzko. Przecież to niczego nie zmieniało. Dla Niego byłam tylko przyjaciółką i współlokatorką, tak jak się umówiliśmy na początku. To, że jeszcze nie przyprowadził żadnej kobiety do domu, to zwykły przypadek. To mogło się zdarzyć w każdej chwili, choćby następnego dnia. Co gorsza, ta kobieta mogłaby wymóc moje przenosiny. Bo kim ja dla Niego byłam? Nikim... Dziewczyną kolegi, dla której był miły. Przyjaciółką. To wszystko. Nic nie mogłabym zrobić, musiałabym wyprowadzić się znów do jakiegoś małego mieszkania. I tęsknić... Strasznie tęsknić...

Przyniósł mi kolację i został ze mną, widząc w jakiej rozsypce jestem. Chyba myślał, że znów wspominałam Ciebie, bo przepraszał, że wszedł ze mną na badanie. Chyba myślał, że płakałam, że to nie Ty byłeś tam ze mną. Jakże daleki był od prawdy! Nie wyprowadziłam Go z błędu. Dzięki temu mogłam zasnąć otulona szczelnie przez Jego ramiona. Od tego dnia musiałam grać.




Próbuję pisać coś nowego, zupełnie innego i ... chyba nie potrafię. Dlaczego tak jest, że w głowie jest pięknie, a przelane na klawiaturę staje się mdłe i nudne? Nie wiem czy coś z tego będzie... Czasem myśle, że przydałaby się osoba, która zatwierdzałaby, co nadaje się do pokazania.
Nowy będzie jutro.

15 komentarzy:

  1. Zgłaszam się na ochotnika! :)
    Szczerze mówiąc to ja jej się nie dziwię, że się dziewczyna zakochała, też bym się zakochała mając pod ręką takiego mężczyznę, tym bardziej po ciężkich przejściach z innym...
    Mam tylko nadzieję, że zmądrzeje i nie będzie się z tym długo kryć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ochotnika na co? Na ocenę czy to, co piszę nadaje się do pokazywania? Jesoo... serio?
      Też się jej nie dziwię, że się zakochała. Czy zmądrzeje? Zobaczymy ;)

      Usuń
    2. Tak, właśnie tak. :D Chcę miewać osobiste prapremiery. :D

      Usuń
    3. W takim razie wyślę Tobie maila z początkiem Zbyszka. Mam nadzieję, że nie będziesz żałowała...

      Usuń
    4. nie będę żałować. :D Maila masz podanego w moim profilu ;)

      Usuń
  2. Nie dziwię się, że się zakochała. Szkoda tylko, że postanowiła się z tym kryć. Choć z drugiej strony, na pewno nie chce utracić takiego przyjaciela. Mam taką małą nadzieję, że ona dla Niego również nie jest zwykłą przyjaciółką :).
    Dobrze, że dziewczyna zapomniała o doktorku. Trochę mnie jednak zastanawia, dlaczego niby tak szybko z niej zrezygnował? Wydaje mi się, że za tym się coś jeszcze kryje :).
    Czekam na kolejny :).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jest ten dylemat - powiedzieć czy nie...
      Doktorek? Jeszcze się pojawi, spokojnie.
      pozdrawiam

      Usuń
  3. Szkoda, że nie chce mu wyznać swoich uczuć. Może ona też jest dla niego kimś więcej. Lepiej żyć w pewności niż w niepewności jeśli nawet ta prawda była by bardzo raniąca. Co do doktorka to ładnie się tam zabawia, ale coś mi się wydaje, że postanowi zawalczyć o córkę ;) Pozdrawiam i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby powiedziała mogłaby stracić przyjaciela.Czasem lepiej jest nie mówić.
      pozdrawiam

      Usuń
  4. Kochana! my tu wszystko zatwierdzamy czekając z niecierpliwością na to co będzie dalej!i nie kokietuj, bo piszesz świetnie, tysiąc razy lepiej ode mnie i niedługo serio wpadnę w kompleksy. :) od przyjaźni do miłości jest bardzo blisko. fakt, że można mieć jakieś rozterki, ale żyje się raz i trzeba brać życie w swoje ręce. lepiej żyć obok osoby, którą się kocha, zamiast z nią? nie sądzę. do następnego :) Embouteillages z ma-vie-avec-toi.blog.onet.pl ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kokietuję. Absolutnie nie. Po prostu próbowałam napisać coś zupełnie innego, zupełnie nie w moim stylu i poległam. Tak uważam. A za miłe słowa dziękuję.

      Usuń
  5. Ja Cię rozumiem, też tak mam, że w głowie to wszystko jest takie piękne i cudowne, ale jak przyjdzie to napisać, to bardzo nie wychodzi...ale ja nie widzę, byś miała z tym problemów, bo wyszedł Tobie kolejny świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale nie w tym opowiadaniu jest problem. To jest zakończone, zamknięte i nie podlega zmianom. Nowe leży i się nie chce podnieść...

      Usuń
  6. Ja mogę być zatwierdzaczem, zgałaszam się do tej roli! ;D
    Tymczasem, w końcu dorwałam komputer i mogłam zajrzeć. Dużo się dzieje. Coraz więcej. Uczucia. Uczucia do niego, do niego, który jest bez żony, ale z dzieckiem. Który się nią opiekuje. Który nadal tak blisko jest. Awwwwwwwwwwww, to kocham najbrdziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za chęci! Zbyszka nie prześlę, bo tam coś kiepsko z uczuciami i emocjami (może właśnie dlatego wydaje mi się takie mdłe...). Dziś wpadłam na pomysł "piekiełka" i jak już coś będę miała to się zgłoszę. Dziękuję bardzo.

      Usuń